Firma
Dyskretny profesjonalizm
- Podglądali przez ukryte kamery?
- Koniec świata nam nie grozi...
Załoga
Public Relations
- Dobry wieczór... Czy zastałam... yyy... syna?
- A którego? Zenobiusza, Arkadiusza, Bonawenturę czy Kalasantego?
- Yyy... Tego, który chodzi do "Śniadka"...
- Paweł! Przyszła do ciebie koleżanka, która nie wie, jak masz na imię!
>>Feldfebel skręcił papierosa, Szwejk zaś oglądał tymczasem numer karabinu i zaczął mówić: - 4268! Akurat taki sam numer miała pewna lokomotywa w Peczkach na szesnastym torze szlaku. Mieli ją wyprawić do depo w Łysej nad Łabą do remontu, ale sprawa nie była wcale taka prosta, jak się zdaje, bo ten maszynista, panie feldfebel, co ją miał prowadzić, nie umiał zachowywać w pamięci liczb. Więc inspektor szlaku wezwał go do kancelarii i mówi: "Na szesnastym torze jest lokomotywa numer 4268. Ja wiem, że pan nie ma dobrej pamięci do liczb, a gdy się panu jaką liczbę wypisze na kartce, to pan kartkę gubi. Skoro więc ma pan taką słabą pamięć do liczb, to proszę uważać, a ja panu dowiodę, że to bardzo łatwo zapamiętać sobie jakąkolwiek liczbę... [Ciąg dalszy]
Jaroslav Hašek
>>A więc ten kum Metody na Jeziorach stał się jakiś dziwny i nagle wyczytał w gazecie: "Nudzicie się? Kupcie sobie szopa pracza!" A że kum Metody nie miał dzieci, napisał do gazety, w której ukazało się ogłoszenie i już za tydzień dostarczono mu szopa pracza w skrzyneczce. No i było z nim sto pociech! Jak dziecko z każdym się przyjaźnił, ale miał jedną słabość, co zobaczył to zaraz prał. I tak kumowi wyprał budzik i trzy zegarki, że nikt już ich nie naprawi. (...) Innym razem, kiedy kum Metody rozebrał rower, ten szop pracz chodził mu prać części do potoka, zjawiali się sąsiedzi i pytali: "Kuzynie Metodku, nie potrzebujecie przypadkiem czegoś takiego? Znaleźliśmy to w potoku!"... [Ciąg dalszy]
Bohumil Hrabal
>>Homos nauczył się rychło rozumnej mowy i ważył się nawet zagadywać Elektrinę. Spytała go raz królewna, co też takiego białego świeci mu się w gębie. - Nazywam to zębami - rzekł. - Podaj mi choć jeden ząb przez kratę! - poprosiła królewna. - A co mi za to dasz? - spytał. - Dam ci mój złoty kluczyk, ale tylko na chwilę. - A co to za kluczyk? - Mój osobisty, którym się co wieczór rozum nakręca. Przecież i ty musisz go mieć. - Mój kluczyk jest inny od twego - odparł wymijająco. - A gdzie go masz? - Tu, na piersi, pod złotą klapką. - Daj mi go... - A dasz mi ząb? - Dam... [Ciąg dalszy]
Stanisław Lem
>>Prawdę powiedziawszy unikam w ogóle rozmów, ponieważ uważam, że linia grot-rei niepotrzebnie skręca się w literę S. Na literę S zaczyna się jedno słowo, które sam wymyśliłem, a którego wolałbym nie znać. Nie tylko zresztą ona - poza tym są na okręcie inne nieprzyjemne kształty i rysy; jest on cały spękany od gorąca. Nie ja więc zacząłem rozmowę ze Smithem - ale właśnie Smith podszedł do mnie, gdy stałem oparty o burtę, i prosto z mostu zapytał, czy nie znam jakich dobrych gier karcianych, w kości, albo innych - lub też, czy nie mam do rozwiązania jakich zagadek? Pierwsze - drugie Ojcze, Matko, A zaś trzecie na ostatku... [Ciąg dalszy]