>>A więc ten kum Metody na Jeziorach stał się jakiś dziwny i nagle wyczytał w gazecie: „Nudzicie się? Kupcie sobie szopa pracza!” A że kum Metody nie miał dzieci, napisał do gazety, w której ukazało się ogłoszenie i już za tydzień dostarczono mu szopa pracza w skrzyneczce. No i było z nim sto pociech! Jak dziecko z każdym się przyjaźnił, ale miał jedną słabość, co zobaczył to zaraz prał. I tak kumowi wyprał budzik i trzy zegarki, że nikt już ich nie naprawi. (…) Innym razem, kiedy kum Metody rozebrał rower, ten szop pracz chodził mu prać części do potoka, zjawiali się sąsiedzi i pytali: „Kuzynie Metodku, nie potrzebujecie przypadkiem czegoś takiego? Znaleźliśmy to w potoku!”. (…) Ale najgorsze, że ten szop pracz nie spuszczał z nich wieczorem wzroku i jak kum Metody kumę pocałował, to szop pracz pchał się i chciał także, no i musiał kum Metody chodzić z kumą Różą na randkę do lasu jak za starych kawalerskich czasów, i jeszcze się oglądali czy szop pracz nie stoi za nimi. Tak więc się nie nudzili, pewnego razu wyjechali na dwa dni, a szop pracz tak się nudził podczas tych Zielonych Świątek, że rozebrał cały wielki piec kaflowy w pokoju i tak zaświnił meble, pościel i bieliznę w szafie, że kum Metody usiadł i napisał do „Morawskiej Orlicy” ogłoszenie: „Nudzicie się? Kupcie sobie szopa pracza!” I od tej pory nie cierpi już na melancholię.<<